okruchy
I tak oto zaczynam nieśmiało historię z pisaniem.
Miejsce na przelanie natłoku myśli. Myśli biegnących, niekończących, wyłaniających się z tego, co w życiu się pojawia.
Piszę nieśmiało od ponad półtora roku, dla siebie do szuflady. Z drugiej jednak strony, czy piszący nie marzy o odbiorcy? O kimś z kim będzie mógł wejść w dialog, nawiązać nić porozumienia, poczuć, że nie jest sam ze swoimi myślami, spostrzeżaniami. Zobaczyć, że inni mogą widzieć podobnie. Poczuć się pośród innych, zbliżonych do siebie. Poznać innych w drodze, którzy mogą zainspirować do poszukiwań mych dalszych.
Gdzie jest moja droga? Jeszcze niedawno znana, a teraz w tym momencie życia okazuje się, że trzeba szukać. Szukać sensu, bo znikł. To nurtujące pytanie: po co? Po co to wszystko?
I co jakby nie to? Co w zamian? Dlaczego to inne miałoby by lepsze.
W tym całym pisaniu jest oczywiście i strach przed otwarciem, strach przed krytyką, którą może ciężko będzie unieść. Strach przed spotkaniem nieodpowiednich osób. Moja wiara w człowieka przecież się skurczyła...
I czy czasu nie marnuję, czy życie mi nie umyka, gdy tak o pisaniu marzę.
Dodaj komentarz